Opinia, że posiłkiem bez mięsa nie sposób się nasycić, zawsze mnie bawiła. Przez parę lat byłam wegetarianką, a teraz - mimo, że zdarza mi się zajadać mięsnymi przysmakami (szczególnie w domu rodzinnym), zazwyczaj gotuję potrawy jarskie. Dlaczego?
Bo są zdrowsze, bo je lubię, bo wiem, że mój organizm lepiej reaguje na tłuszcze roślinne. Poza tym mało kto w mojej rodzinie wie, że w ciągu tygodnia nie powinno się jadać więcej niż dwa- trzy posiłki (!) złożone z produktów pochodzenia zwierzęcego. Ręka do góry, kto jada w ten sposób? Wiele bliskich mi osób, jada mięso codziennie, na każdy możliwy posiłek.
Warto przyjrzeć się czasem wegetariańskim alternatywom typowych potraw i nie mówię tu o soi, co do której miewam mieszane uczucia. Są także rośliny strączkowe! I nawet Ci, którzy narzekają na dolegliwości po fasoli, mogą skusić się np. na bardziej łaskawą dla organizmu soczewicę. Tę zieloną- warto przez pół godziny zamoczyć w zimniej wodzie i dopiero ugotować (trwa tyle, co ugotowanie ziemniaków), czerwoną- drobniejszą możemy ugotować od razu, dosłownie w 10 minut.
Przedstawiam dziś mój sposób na burgera z zielonej soczewicy. Jest pyszny, sycący i ma konsystencję niemalże mięsną. Pyszna alternatywa dla makświństwa, polecam!
Składniki na 2 duże burgery:
- 3/4 szklanki zielonej soczewicy,
- 1 żółtko,
- łyżeczka sosu Worcester (zawiera anchois, nie jest więc stricte wegetariański, zamiast nieco można użyć tylko soli),
- pieprz.
Soczewicę moczymy w zimniej wodzie przez około pół godziny, następnie gotujemy, aż ziarenka zmiękną, odlewamy wodę. Gdy trochę wystygną, rozgniatamy je niezgyt dokładnie moździerzem, lub chwilę miksujemy blenderem. Dodajemy żółtko, sos i pieprz, a następnie formujemy zgrabne burgery. Smażymy je na patelni grillowej, lub na zwykłej patelni z odrobiną oleju.
Podajemy w bułce z sałatą, pomidorem i ogórkiem konserwowym oraz ulubionym sosem.
Bon appetit!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz