Moja chwilowa nieobecność na blogu przedłużyła się wiele bardziej, niż sama mogłam się spodziewać. Brak Internetu i niedostosowany społecznie piekarnik w nowym mieszkaniu zdecydowanie nie pomagają.
Ale już za chwilę będzie o bakłażanie, kieszeniach pełnych czereśni, agreście, którego nigdzie nie można kupić, muffinach urodzinowych, chłodnikach owocowych i dużo, dużo więcej.
Pozdrawiam Was serdecznie z mojego rodzinnego domu i... do zobaczenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz