Tak, wiem co pomyślicie- znowu biscotti. Ale zachęcona tempem, w jakim zniknęły te podwójnie czekoladowe, postanowiłam tym razem wypróbować "jasnej" wersji, przy okazji żywiąc nadzieję, że chociaż tym ciasteczkom uda się przetrwać w puszce przynajmniej tydzień. Po prostu chciałam się przekonać, czy cantuccini (to podobno druga nazwa dla toskańskiego wypieku) naprawdę będą jadalne po choćby kilkunastu dniach.
Dziś, bogatsza o nowe doświadczenia, mogę powiedzieć, że:
1. Contuccini z całą pewnością smakują genialnie nawet dwa dni po upieczeniu (oczywiście, nie udało się zachować żadnego egzemplarza, który mógłby wziąć udział w dalszych badaniach. Wiecie jak to jest, co chwilę ktoś wpada, częstujecie go kawą i ciasteczkiem i nagle okazuje się, że 15 to tak niewiele!)
2. Wersja, którą sobie wymyśliłam, tzn. z daktylami, orzechami i rumowym syropem, jest przepyszna (co niewątpliwie miało wpływ na niepowodzenie mojego eksperymentu z długim przechowywaniem biscotti).
Prognozy na przyszłość? Piec biscotti, ale: tylko podwójną, potrójną porcję. I tego z całego serca Wam życzę :P
Aha, przepis zainspirowany tym, zmieniłam nieco. Biscotti z tego przepisu nie zawierają grama tłuszczu, a i tak smakują wspaniale. uff, ale się rozpisałam!
Składniki na około 15 sztuk:
- 1 duże jajko,
- 80 g cukru,
- szklanka pszennej mąki,
- pół łyżeczki proszku do pieczenia,
- szczypta soli,
- łyżka syropu rumowego,
- 1 łyżka miodu,
- 3/4 szklanki orzechów włoskich, z grubsza pokrojonych,
- 1/2 szklanki pokrojonych suszonych daktyli.
Jajko z cukrem i miodem mieszamy lub ubijamy mikserem, dodajemy wymieszane suche składniki i dokładnie mieszamy.
Z ciasta formujemy płaski chlebek długości około 20 cm. Układamy go na blasze, uprzednio wyłożonej papierem do pieczenia i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 175 stopni na około 25 minut (termoobieg). Odstawiamy na 10 minut.
Podpieczony i chrupiące z wierzchu ciasto kroimy na 1-centymetrowe kromki i układamy z powrotem na blaszce. Pieczemy po 7 minut z każdej strony w tej samej temperaturze.
Smacznego!
poniedziałek, 29 listopada 2010
Biscotti z daktylami i włoskimi orzechami
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Biscotti piekłam raz, ale moja wersja była delikatnie mówiąc niejadalna :)
OdpowiedzUsuńz daktylami zapowiadają się rewelacyjnie!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
Paula
Daktyle zjem we wszystkim, a ilość moich przymiarek do biscotti można już mierzyć w setkach :P
OdpowiedzUsuńale chetnie bym sobie schrupala takie pysznosci:)
OdpowiedzUsuńchyba i ja wreszcie upiekę do pochrupania..
OdpowiedzUsuń